Felietony
Kryzys na europejskich lotniskach w 2022 roku
Po opanowaniu pandemii COVID-19 branża turystyczna nie pozostała wolna od problemów. W trwającym 2022 roku sektor ten został dotknięty kryzysem w portach lotniczych, którego paradoksalnie bezpośrednią przyczyną był powrót ruchu turystycznego do normalnego trybu.
- Ruch lotniczy odradza się szybko, odzyskaliśmy 86% przepustowości z 2019 roku, dodatkowo duża część ruchu przeniosła się na zachód od Ukrainy. - mówił w maju Jacopo Passinotti, dyrektor ds. zarządzania siecią w ACI (zrzeszającej m.in. ponad 500 europejskich portów lotniczych).
Wiele lotnisk oraz linii lotniczych, wraz z narastającym po pandemii ruchem turystycznym, zaczęło zmagać się z problemami kadrowymi. Ich powodem jest fakt, że podczas okresu pandemii zredukowano liczbę stanowisk obsługi lotów. Według danych opublikowanych przez grupę Air Transport Action Group na całym świecie zwolniono z tej przyczyny ok. 2,3 mln osób. Najwięcej redukcji miało miejsce wśród obsługi naziemnej i kontroli bezpieczeństwa. W konsekwencji tego wiele z europejskich lotnisk przy wzroście liczby podróżujących zmuszona była do odwoływania lotów oraz borykania się ze strajkami pracowników lotnisk i linii lotniczych, m. in. takich gigantów w branży jak British Airways, Ryanair, EasyJet i Lufthansa. Powodowało to również wielogodzinne kolejki do kontroli bezpieczeństwa. Dla przykładu, z tą sytuacją dużo lepiej poradziły sobie lotniska i linie lotnicze w USA, gdzie mimo że wcześniej również doszło do redukcji liczby personelu, z wystarczającym wyprzedzeniem rozpoczęto ponowną rekrutację pracowników, co nie doprowadziło do takiej sytuacji, jaka miała miejsce na lotniskach europejskich.
Jak wynika z badań przeprowadzonych przez firmę RadarBox.com (zajmującej się badaniem ruchu lotniczego) w terminie od kwietnia do czerwca na 10 lotniskach najbardziej borykających się z tym problemem, odwołano 64,1 tys. lotów. Najtrudniejsza sytuacja w Europie miała miejsce w Holandii, Belgii, Niemczech, Francji, Hiszpanii, Portugalii i Wielkiej Brytanii. Według analizy firmy Official Aviation Guide od 1 lipca do 9 lipca najgorzej wypadło lotnisko Zaventem w Brukseli (72% lotów było opóźnionych, a 2,5%). Kolejne miejsca przypadły portom lotniczym we Frankfurcie nad Menem (68% opóźnionych i 7,8% odwołanych), Paryżu-Charles de Gaulle (62% i 3,1%) i Amsterdamie-Schiphol (61% i 5,2%).
Na polskich lotniskach również dało się odczuć skutki kryzysu. Największe lotniska w Polsce, warszawskie lotnisko im. Chopina oraz Kraków-Balice, na bieżąco reagowały na sytuację kryzysową. Utrudnienia i opóźnienia wynikały z sytuacji na innych europejskich lotniskach.
- Faktycznie radzimy sobie znacznie lepiej niż inne porty – zarówno te większe, jak i mniejsze. – mówił w sierpniu Stanisław Wojtera, prezes grupy PPL, zarządzającej warszawskim lotniskiem. - Nie wprowadziliśmy żadnych limitów pasażerskich. Mamy szczyt sezonu wakacyjnego i jesteśmy w stanie sprawnie zarządzać ruchem na naszym lotnisku. To tylko potwierdza, że dobrą decyzją było utrzymanie zatrudnienia pomimo kryzysu pandemicznego.
Obecnie w niektórych miejscach nadal trwają strajki pracowników obsługi personelu naziemnego – teraz związane są z pogłębiającą się inflacją. Pracownicy m. in. lotniska Heathrow w Londynie czy belgijskich Bruksela-Zaventem i Bruksela-Charleroi (na tym ostatnim 9 listopada odwołane zostały wszystkie loty), domagają się podwyżek płac. Efektem strajków są kolejne odwołane loty. Dnia 6 listopada również w Polsce odbył się protest pracowników kontroli ruchu lotniczego – część pracowników lotniska Gdańsk-Rębiechów przebywa na zwolnieniach lekarskich, a władze PAŻP (Polska Agencja Żeglugi Powietrznej) oskarżane są przez nich o nierespektowanie kodeksu pracy. Ponadto od kilku miesięcy związkowcy i władze PAŻP nie mogą dojść do porozumienia w kwestii wynagrodzeń oraz harmonogramu pracy.
Autor: Joanna Adamczyk
fot Włodzimierz Płaneta